Stęszew --> Górka --> nad Kociołek niebieskim --> podjazd w stronę Osowej --> zjazd, zakupy w Savi --> podjazd Pożegowską, jazda pierścieniem nad Góreckie --> Góreckie --> nad Jarosławieckie szlakiem rowerowym --> Rosnówko --> krajową 5 do Stęszewa --> w Stęszewie okrążenie stałą trasą (3km) --> DOM

Początkowo planowaliśmy udać się po szosie do Poznania, jednak po kilku kilometrach stwierdziłem że wiatr jest zbyt duży i jedziemy w teren. Tak o to jeździliśmy po WPN'ie. Nie chce mi się opisywać, mam tzw. lenia i mało czasu = nauka.

Pięknie się jechało od Stęszewa przez Łódź i Górkę. Widziałem już piękny blaska Góreckiego, lecz tę piękną historię przerwał mały huk dętki, który pokrzyżował mi plany.
Telefon do brata i w drogę! 4km niesienia bike'a na barach,.. piękna rzecz, czuję nawet teraz... (sobota)

Pech chciał że był to jeden jedyny dzień w którym nie miałem przy sobie zestwu naprawczego i pompki. W domu okazało się że z zestawem nic bym nie zrobił, w dętce były dwie równoległe centymetrowe dziury, zakupiłem 2 dętki, od teraz jedną wożę pod siodłem.

Najpierw 41km w dobrym tempie z Mariuszem, potem ze znajomymi rekreacyjnie, zdarzało mi się porwać do przodu, za co przepraszam! ;) taka jest już moja porywczość ;P


Z Baśką na ambonie ;P
Photo by Mateusz, rekreacyjnie.

edit nastąpi

edit nastąpi, teraz nie ma chęci i czasu ;)

Jako że moje przednie "oświetlenie" uległo awarii ogranicznikiem mojego treningu był zachód słońca. Więc starałem się wrócić przed nastaniem kompletnej ciemności.
kierunek Górka, stamtąd odbiłem do Trzebawia, tam 6 razy podjechałem pod średni asfaltowy pojazd i gnałem w stronę ojcowego mista, jednak coś mnie tknęło by kątami udać sie nad j. Lipno, tam pobłądziłem. Wreszcie udało mi się osiągnąć cel, następnie pojechałem do domu.